wtorek, 6 grudnia 2011

The Original Harlem Globetrotters


W czasach gdy w National Basketball Association, powstał konflikt na płaszczyźnie finansowej... Spragnieni fani (do których niewątpliwie zaliczam się i Ja), z mieszanymi uczuciami spoglądają na to co się dzieję, podczas gdy parkiet stygnie... Od lat systematycznie nie śledzę już tego co dzieje się za oceanem, nie mniej jednak skłoniło mnie to do pewnej refleksji dlaczego tak sie dzieje.

LeBron James, Dwayne Wade czy Kobe Bryant...

Niewątpliwie są gwiazdami NBA. Nawet niedościgniony wzór lat 80. i 90., Michael Jordan, którego wszyscy pamiętamy z występów w Chicago Bulls, na zawsze pozostanie w pamięci. Każde pokolenie ma swoich idoli... Ale za co ich kochamy? Za 30 pkt. co mecz? Za triple-double co tydzień... Za finezję i wizję gry? Czy za to, że stają się ikonami "pop-kultury", a my fani płyniemy z jej prądem...

Olbrzymie gaże zawodników oraz kontrakty sponsorskie i umowy na transmisję ze stacjami telewizji, sięgają milionów. Czy zawsze gdy nie wiadomo o co chodzi, to są to pieniądze? Niestety w obecnym społeczeństwie jakie tworzymy, prędzej czy później wszystko musi się sprzedać, wliczając w to sport i koszykówkę... Ale czy aby na pewno?

Wspominając historie Prince'a, który napisał materiał o Rucker Park w Harlemie, znalazłem kolejny fragment układanki, którą razem staramy się skompletować na łamach naszej strony... Tym razem zapraszam do cofnięcia się w przeszłość i zagłębienia w historię koszykówki w wydaniu Harlem Globetrotters, podczas gdy sezon NBA 2011/2012 utknął w martwym punkcie.


The Harlem Globetrotters

Koszykarska drużyna łącząca, sport z grą teatralną... Bo niewątpliwie to co wyprawiają na parkiecie Harlem Globetrotters, z czystym sumieniem można tak nazwać. Dzięki swoim umiejętnościom, zjeździli cały świat jako uczestnicy ponad 20 tyś. meczów pokazowych, dlatego przydomek "Globetrotters", jak najbardziej do nich pasuje.

Lata 20. XX wieku, nie należały do najlepszych, patrząc z historycznego punktu widzenia. Były to czasy prohibicji i nadal głębokiej segregacji rasowej. Historia początków Globetrotters nie jest do końca jasna. Korzystając z oficjalnego życiorysu, za punkt zapalny można uznać otwarcię klubu Savoy Ballroom pod koniec 1927 roku. Bez wątpienia, dzielnica South Side w Chicago ma tutaj znaczenie symboliczne. To stamtąd pochodzą pierwsi gracze którzy występowali w drużynie. Co więcej Wendell Phillips High School, to miejsce gdzie zrodziła się idea. Trendy jakie panowały w tamtych czasach... Wraz z otwarciem Savoy Ballroom, organizowano potańcówki aby przyciągnąć większą publikę do klubu. Towarzyszyły im pokazy gry w koszykówke... Najczęściej całe zajście reprezentowali gracze z Savoy Big Five, weekendowo, gdyż był to charakter pracy dorywczej. Pierwsi koszykarze byli robotnikami, często zarabiający tylko kilka dolarów.

07.01.1927 Hinckley, Illinois odbył się pierwszy oficjalny mecz pokazowy Harlem Globetrotters.

Powstaniu zespoły towarzyszyły różne przygody. Gracze odchodzili i powracali do składu, wynikające z tego problemy odbijały się na widowiskowości drużyny... Trudno było zgrać się i wspólnie zorganizować. Za ojca nazwy "Globetrotters", uważa się Tommy Brookins'a, jednego z pierwszych który zjednoczył drużynę, będąc jej ważnym ogniwem podczas pierwszego tourne po stanie Illinois, wiosną 1928 roku.

Abe Saperstein, urodził się w Londynie. Emigrując jako dziecko wraz z rodziną, osiedlił się w Chicago. Jako młody chłopak grał w koszykówkę w drużynie Chicago Reds oraz zajmował się lekkoatletyką. Ściśle związany z początkami Savoy Big Five, Abe został pierwszym formalnym "białym" graczem i jednocześnie managerem drużyny... Z naciskiem na tę drugą opcję, gdyż mierzył tylko 1,65cm, co nie wątpliwie ograniczało go na parkiecie. Podczas kolejnego tourne w 1929 roku po stanie Iowa, za jego sprawą "The New York's Harlem Globetrotters", zostani powołani do życia. Wielu na pewno, zastanawia fakt dlaczego drużyna z Chicago, miała w nazwie nowojoską dzielnicę... Otóż sprawa jest prosta. Saperstein, starał się identyfikować z drużyną fakt, że po za nim zawodnicy to Afroamerykanie. Na przełomie lat 20.,30. XX wieku, nowojorski Harlem, uznawany był za serce "czarnej" Ameryki. Dlatego w głównej mierze wybór w tym aspekcie był oczywisty. Po wielu latach w 1968 roku, Globetrotters rozegrali pierwszy mecz w Harlemie jako gospodarze.


Pierwsi znani gracze tj. Albert "Runt" Pullins, Inman Jackson... Byli odpowiedzialni za widowiskowy styl jaki drużyna preferuję po dziś dzień. Pierwsze gwiazdy lat 30., w Harlem Globetrotters to ojcowie ducha i stylu.

By pojąć, to w jaki sposób zabawiali publiczność, serwując przy tym nigdy wcześniej nie spotkane rozwiązania na boisku, kluczowe jest zrozumienie, tego, że na tamten czas zasady i obowiązujące normy w koszykówce bardzo różniły się od obecnych. Wiele zasad wprowadzano podczas ewoluowania tej dyscypliny. Pole trzech sekund w 1936 roku, czy czas 24 sekund na rozegranie akcji w 1954 roku.

Przez lata 30. i 40., w drużynie nie zachodziły większe zmiany. Przed wybuchem II wojny światowej 1939 rok, był rokiem World Professional Basketball Tournament, który został całkowicie zdominowany przez drużyny afroamerykańskie. Symboliczny półfinał między Globetrotters a NY Rens, jak i cały turniej niewątpliwie był wydarzeniem, które oficjalnie obwieściło światu... "White Man Can't Jump", a "czarna" nacja, to koszykarska dominacja. W rok później, zawodnicy z Harlemu zrewanżowali się pokonując wspomnianą New York Renaissance. Kolejne edycję organizowano do roku 1948. Turniej stracił na popularności wraz z powołaniem do życia National Basketball Association w 1946 roku. Niestety formalnie do roku 1950, drzwi dla "czarnych" zawodników były zamknięte. Pierwsi którym się to udało... Nathaniel "Sweetwater" Clifton, Earl Francis Lloyd, Harold Hunter, Charles Henry "Chuck" Cooper, który podpisał kontrakt z Boston Celtics. Warto tutaj wyróżnić ikonę baseballa, zawodnika Brooklyn Dodgers "Jackie Robinson", który pierwszy przebił się do "białej ligi" w najpopularniejszej dziedzinie sportu w Stanach...

The Harlem Globetrotters to najznakomitsi gracze jacy stąpali po naszej planecie... Nigdy nie uzyskali statusu drużyny kwalifikującej się do NBA. To co dziś oglądają miliony przed ekranami TV, to nie wątpliwie tylko część tego pięknego sportu, chociaż jak wielu się wydaje najlepsza...

Dobrze, że każdy może tworzyć ją samemu...
Wystarczy wziąć piłkę i czekać aż zaświeci słońce...
Ale to już zupełnie inna historia... 
 Peace!

Brak komentarzy: